Pół miliona, by Marek wygrał życie

piątek, 23.10.2015 14:55 1106

Pół miliona złotych, tyle pieniędzy jest potrzebnych na lek, który może uratować życie Markowi Polakowi, pacjentowi Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej przy Bujwida we Wrocławiu.

Wszystko zaczęło się, gdy 12-letni Marek dostał kuksańca w brzuch, zrobiło mu się słabo. Tata wezwany z pracy popędził z synem do szpitala. Zapalenie płuc? No trudno, trzeba zacząć leczenie. Marek został na oddziale, gdzie mógł dostawać kroplówki, które szybciej pokonały chorobę niż tabletki przyjmowane w domu. A że szpital był 500 metrów od domu, rzut beretem, tata i babcia na zmianę byli przy Marku. Mama ich zostawiła, gdy chłopiec miał kilka lat. Zapomniała, wybrała alkohol. Mieszka w tym samym mieście, ale nie interesuje się synem. Tata wziął wszystko na siebie, wtedy jeszcze nie wiedział, ile przyjdzie mu udźwignąć. Sam po zawale jeszcze nie wrócił do formy, gdy przyszły wyniki morfologii syna – białaczka limfoblastyczna. Uderzył nowotwór.

- Pamiętam, że miałem jechać windą na czwarte piętro, w obcym mieście, wokoło obcy ludzie. – wspomina pan Józef, ojciec Marka. – W czerwcu miałem zawał, w październiku u Marka wykryto białaczkę. Musiałem zacisnąć zęby i trzymać się dla syna. Nie wiedziałem, co to za choroba, w rodzinie nigdy nie było żadnych nowotworów. W szpitalu do tej pory byłem dwa razy, gdy wycinano mi wyrostek i po zawale. Położyli Marka na salę, ja usiadłem koło niego i tak siedziałem, bijąc się z myślami. Nie wiedziałem, co mam robić, co nas czeka i jak długo.

Przez trzy lata, dzień w dzień, noc w noc był przy Marku, gdy ten przechodził trudne leczenie. I w końcu sukces – nie ma komórek nowotworowych, białaczka pokonana. Niestety, po dwóch latach pierwsza wznowa. Potem druga i trzecia. Marek miał już dawcę szpiku z Kanady, był przygotowywany do przyjęcia zdrowych komórek, ale wznowa przekreśliła te plany. Została bezradność ojca i lekarzy, którzy wyczerpali wszystkie standardowe sposoby leczenia.

Został jeszcze tylko jeden, wyjątkowy. Wyjątkowy, bo skuteczny, jak nic innego. Cząsteczki tego leku przyczepiają się do komórek rakowych, a potem aktywują system immunologiczny tak, by je zniszczył. Ale wyjątkowy również dlatego, że niezwykle drogi. 28 ampułek leku, który może uratować Markowi życie kosztuje ponad 460 tysięcy złotych. Lek trzeba sprowadzić ze Stanów Zjednoczonych.

- Muszę zebrać te pieniądze dla Marka. Po to, żeby mógł żyć dalej. Żeby mógł pojechać jeszcze na te ryby - mówi chłopca. - Lekarze rozkładają bezradnie ręce i mówią tylko tyle, że innych możliwości leczenia już nie ma. Że tylko te cudowne przeciwciała mogą uratować mi Marka.Ten lek to dla niego ratunek, lekarze mówią, że ostatnia szansa. Potem przeszczep zdrowego szpiku, dawca wciąż czeka.

Marek i jego tato mają trzy tygodnie, żeby zebrać potrzebną kwotę. Wsparło ich już ponad 1300 osób, które wpłaciło 31 tysięcy. Potrzebnych jest jeszcze prawie 459 tysięcy złotych. 

POMÓŻ MARKOWI - TUTAJ lub wpłacając pieniądze na konto Fundacji na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową (pod której opieką jest Marek).

NR KONTA: 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867

Z  TYTUŁEM: MAREK POLAK

Fot. SiePomaga